sobota, 18 lutego 2012

Wojna w Iranie?

 Jeszcze rok temu Irańczycy kupowali w kantorach dolara po 10,5 tys. riali. Dziś muszą zapłacić niemal 17 tys. Na ulicach Teheranu, po raz pierwszy od wielu lat, tematem numer jeden jest lęk przed wojną. Wszystkie poprzednie dyplomatyczne konflikty z Zachodem i z Izraelem traktowano w Iranie raczej jako rodzaj politycznego teatru i kontrolowanych napięć. Dziś jest inaczej, ludzie naprawdę się boją" - przekonuje w "Tygodniku Powszechnym" Marek Kęskrawiec.
 
Publicysta przypomina, że ostatnia eskalacja pomiędzy Iranem a krajami Zachodu rozpoczęła się pod koniec listopada ubiegłego roku. Wtedy, tłum nasłany przez ajatollahów splądrował brytyjską ambasadę w Teheranie. To wydarzenie doprowadziło do zamrożenia stosunków dyplomatycznych z Wielką Brytanią, co jak zauważa autor, ponoć miało się odbyć bez wiedzy irańskiego prezydenta Ahmadineżada.

"Tym, którzy pamiętają brutalne rozprawienie się przez rząd z demonstrantami latem 2009 r., może wydać się to nieprawdopodobne, jednak dziś świecki ośrodek władzy, kierowany przez Ahmadineżada, uchodzi na świecie za stosunkowo przewidywalny. O wiele niebezpieczniejsze wydają się być religijne elity, skupione wokół duchowego przywódcy Alego Chameneiego, oraz część generalicji, kierującej doborową Gwardią Strażników Rewolucji" - pisze Kęskrawiec.

To właśnie stamtąd w opinii dziennikarza "Tygodnika" wyszedł rozkaz, by po raz pierwszy w historii islamskiej republiki zagrać tak ostro kartą militarną. Dodaje on jednocześnie, że niedawne manewry irańskiej floty i lotnictwa miały wyraźny i oficjalnie ogłoszony cel: zamknięcie – na wypadek kolejnych zachodnich sankcji – strategicznej cieśniny Ormuz, łączącej wody Zatoki Perskiej z Oceanem Indyjskim. To właśnie tą drogą płynie jedna trzecia wszystkich morskich transportów ropy naftowej.


"Nie przeceniałbym jednak znaczenia tych manewrów. Są one bardziej wynikiem strachu niż siły i pewności siebie. Choć na płaszczyźnie werbalnej Teheran przyzwyczaił nas do gróźb, w dziedzinie faktów dokonanych zazwyczaj zachowywał się racjonalnie. Zapewne tak będzie i tym razem" - przekonuje publicysta.

"Co prawda armia irańska jest w stanie stawić dużo większy opór niż kiedyś wojska Saddama Husajna, jednak dotyczy to wyłącznie możliwości obronnych w razie inwazji. Przy działaniach zaczepnych dysproporcja sił oraz różnica technologiczna między Irańczykami a Amerykanami jest tak wielka, że zapewne kwestią kilku dni byłoby przejęcie inicjatywy przez flotę USA, stale obecną w tym regionie świata" - ocenia dalej na łamach "Tygodnika Powszechnego".

http://wiadomosci.onet.pl/raporty/program-nuklearny-iranu/wojna-w-iranie-jest-o-krok-ludzie-tu-naprawde-sie-,1,4997841,wiadomosc.html

czwartek, 7 lipca 2011

HOLANDIA: Eksmisje squatów w Amsterdamie

We wtorek rano, holenderska policja aresztowała ponad 120 osób podczas ewikcji squatu Schijnheilig w Amsterdamie.

Przeciwko mieszkańcom została wysłana cała armia policjantów, którzy godzinami trzymali protestujących w kotle, podczas gdy inna grupa policji wdarła się do środka.

Dwóch skłoterów przypięło się łańcuchami do beczek przy wejściu do budynku.

Osoby aresztowane podczas protestu zostały przewiezione autobusami na posterunki policji.

Tego dnia w Amsterdamie eksmitowano 10 innych squatów.

Opracowanie: Yak
Źródło: Centrum Informacji Anarchistycznej
http://wolnemedia.net/wiadomosci-ze-swiata/eksmisje-squatow-w-amsterdamie/

NIEMCY: Niemcy przegłosowały odejście od atomu

Parlament niemiecki przegłosował dziś odejście Niemiec od atomu podejmując decyzję o zamknięciu ośmiu reaktorów i stopniowym zamykaniu pozostałych dziewięciu. Oznacza to, że trzy z ośmiu gospodarek grup G8 (Japonia, Włochy, Niemcy) już porzuciły energetykę atomową.

„Rząd Merkel potwierdził, że nie będzie polegał na imporcie energii podczas wygaszania swojego przemysłu nuklearnego. Na dodatek, Niemcy zamierzają zredukować emisje gazów cieplarnianych o 23% do 2020 roku, co oznacza bardziej ambitny cel niż dla całej Unii Europejskiej. Rewolucja energetyczna za naszą zachodnią granicą nabrała jeszcze większego przyśpieszenia”, powiedział Maciej Muskat, dyrektor polskiego Greenpeace.

Kanclerz Angela Merkel zaprezentowała członkom parlamentu pakiet legislacyjny, który nie tylko zmienia prawo atomowe, ale zwiększy również udział odnawialnych źródeł energii w ogólnym bilansie energetycznym Niemiec oraz położy nacisk na efektywność energetyczną. Niemieckie związki zawodowe, łącznie ze związkiem przemysłu metalowego, popierają wycofanie się z energii atomowej. Uważają, że rezygnacja z atomu stwarza więcej możliwości niż zagrożeń w postaci nowych miejsc pracy.

Niemiecka decyzja zbiegła się w czasie z podobną, podjętą kilka dni temu w Szwecji. Koncern energetyczny Vatenfall i szwedzka grupa przemysłowa Industry Power potwierdziły, że nie przedłużą współpracy, podjętej w 2009 roku, której celem miała być budowa nowych reaktorów w Szwecji. Powodem są koszty budowy i eksploatacji, które według ekspertów, po katastrofie w Fukushimie będą jeszcze wyższe niż obecnie.

„Polscy politycy wydają się żyć w alternatywnej rzeczywistości, napędzanej myśleniem o energii rodem z XX wieku. Twierdzą, że atom to przyszłość, podczas gdy decyzje kolejnych krajów Europy udowadniają, że jest dokładnie na odwrót. Jeśli nie zmienią kursu, Polska może stać się niedługo skansenem Europy i utracić szansę na stworzenie tysięcy nowych, trwałych miejsc pracy w sektorze energetyki odnawialnej”, dodaje Muskat.

Opracowanie: Greenpeace
http://wolnemedia.net/ekologia/niemcy-przeglosowaly-odejscie-od-atomu/

niedziela, 3 lipca 2011

WIELKA BRYTANIA: Ponad 11 000 szkół w całym kraju zostało zamkniętych

Ponad 11 000 szkół w całym kraju zostało zamkniętych lub odwołały dzisiejsze zajęcia w wyniku strajków dotyczących cięć w sektorze publicznym. Akcje protestacyjne dotknęły ponad dwa miliony uczniów. Michael Gove, sekretarz edukacji, stwierdził, że jedna czwarta szkół została zamknięta i powiedział, że strajki były „rozczarowujące i niepotrzebne”.

Jedna piąta urzędników wyszła na ulice, jak stwierdził rząd. Francis Maude, minister Urzędu Rady Ministrów, rzekł: „Dzisiejszy dzień pokazał, że duża większość ciężko pracujących pracowników publicznego sektora nie popiera dzisiejszego przedwczesnego strajku i poszła dzisiaj do pracy”. Mark Serwotka ze związku Publicznych i Komercyjnych Usług powiedział, że frekwencja mogła sprawić Maude w „szok jego życia”, a wsparcie było najlepsze „od dziesięciu lat”.

Wbrew temu, czego się spodziewano, były niewiele korków i chaosu na lotniskach pomimo strajku pracowników granicznych.

Londyński marsz z Lincoln’s Inn Fields do Westminsteru liczył sobie wg szacunków 30 000 ludzi. Atmosfera była pozytywna, pomimo że policja stwierdziła 26 aresztowań. Ed Miliband wywołał złość pośród maszerujących swoją wypowiedzią, iż strajki były „złe”. Serwotka stwierdził, że lider Laburzystów „powinien pomyśleć drugi raz co robi”.

W całym kraju odbywały się wiece. Graham Martin z inicjatywy Stop Cuts powiedział: „Tu nie chodzi tylko o emerytury dla małej grupy pracowników, którzy uczestniczą w dzisiejszym strajku. Chodzi o dużo większy problem – prawa do godnego życia na emeryturze.” W Szkocji, liderzy związkowi powiedzieli, że strajk służby cywilnej był najlepiej uczęszczany od lat.

W Brighton anarchiści zeskłotowali centrum społeczne na placu Churchilla (rynek miasta). W centrum Londynu można było zostać zatrzymanym za posiadanie zapasowych ubrań w torbie (intencja popełnienia przestępstwa, policja powoływała się nawet na listę terrorystów, na której mieliby się znajdować członkowie SolFedu). Zazwyczaj anarchiści przyłączali się do protestów w miejscach nauki lub pracy oraz zachęcali innych do wzięcia udziału w działaniach.

Opracowanie: Kurka nioska
Na podstawie: Guardian i Libcom.org
 Źródło: Centrum Informacji Anarchistycznej, wolnemedia.net

DANIA: policja nie chce anonimowych internautów

Kafejki internetowe i biblioteki powinny potwierdzać tożsamość osób korzystających z dostępu do internetu – tak uważa duńska policja, która zarekomendowała parlamentowi wprowadzenie obowiązku identyfikowania internautów.

Anonimowość w sieci nie jest tak duża jak może się wydawać. Duńska policja chciałby jednak jeszcze bardziej ją ograniczyć, oczywiście w „szlachetnym celu walki z terroryzmem”.

Jak donosi Computerworld Denmark, policja zarekomendowała parlamentowi Danii stworzenie prawa, które wymagałoby potwierdzania tożsamości internautów korzystających z dostępu do internetu np. w kafejkach internetowych i bibliotekach. Firmy (małe i duże) musiałyby nie tylko rejestrować użytkowników, ale też zachowywać dane dotyczące ich aktywności.

To prawda, że dane na temat użytkowników kafejek mogłyby pomóc w namierzaniu terrorystów, ale po raz kolejny proponowane jest prawo, które każdego obywatela traktuje jak potencjalnego terrorystę. To prawo stworzy nową furtkę do ingerowania w prywatność obywateli i nowe problemy związane z ochroną wrażliwych danych. Niektórzy zauważają, że nawet państwa uważane za totalitarne nie mają takich rozwiązań prawnych.

Prawodawcy w państwach demokratycznych od pewnego czasu wykrzywiają wizerunek i rolę internetu. Przykładowo Nicolas Sarkozy sugeruje, iż internet nie jest cywilizowany, że to ciemna jaskinia wszelkiego zła. Donald Tusk często powtarzał, że internet nie może być alternatywnym światem, w którym kwitnie przestępczość. Rzecz jednak w tym, że internet nie jest żadnym „alternatywnym światem” i nie składa się tylko z przestępstw. Jest to narzędzie do wymieniania się informacją, podobnie jak telefony czy poczta.

Jeśli Dania rozważa walkę z anonimowym korzystaniem z kafejek, powinna rozważyć także wprowadzenie budek telefonicznych wymagających potwierdzania tożsamości. Użytkownicy telefonów komórkowych też powinni potwierdzać swoją tożsamość. Nadawanie listów anonimowo nie powinno być możliwe. Tak szeroka kontrola z pewnością ułatwiłaby walkę z terroryzmem…

Opracowanie: Marcin Maj
Na podstawie: Computerworld Denmark
Źródło: Dziennik Internautów
Za: wolnemedia.net 

EGIPT: Starcia demonstrantów z policją

W Kairze wybuchły starcia pomiędzy policją, a protestującymi na placu Tahrir.

Domagano się ustąpienia wojskowych winnych śmierci demonstrantów podczas 18-dniowego powstania. W szczególności oskarżają marszałka Tantali o opóźnianie spraw przeciwko głównym urzędnikom reżimu Mubaraka.

Policja użyła gazu łzawiącego.

Wśród protestujących było wielu krewnych 850 osób zabitych podczas powstania.

Opracowanie: Yak
Źródło: Centrum Informacji Anarchistycznej

USA: Kolejne sankcje nałożone na Iran

Rząd Obamy rozszerzył sankcje na Iran na linię lotniczą i operatora portów.

Ogłoszone w czwartek we wspólnym oświadczeniu departamentów skarbu i stanu nowe sankcje, skierowano na Tidewater Middle East Co., która zarządza licznymi portami i liniami Iran Air.

W oświadczeniu powiedziano, że oba te podmioty mają związki z Irańską Gwardią Rewolucyjną, która już ma autoryzację do skutecznego kierowania rzekomym programem irańskiej broni nuklearnej.

Amerykańsko-Izraelski Komitet AIPAC pochwalił nowe sankcje. W wydanym oświadczeniu powiedział, że zachęcał prezydenta Obamę do „oparcia się na dzisiejszym działaniu przez pełne egzekwowanie prawa i nałożenie sankcji na firmy zagraniczne, które nadal prowadzą zakazany biznes z Iranem”.

Decyzja ta również zyskała uznanie sen. Marka Kirka (R-Illinois), który wyraził obawę, że administracja Obamy nie była wystarczająco zdecydowana na założenie sankcji w związku z odejściem na początku tego roku Stuarta Levey’ego, podsekretarza skarbu, który był architektem reżimu sankcji.

Kirk zasugerował, że teraz można potwierdzić Davida Cohena desygnowanego na następcę Levey’ego.

„Podsekretarz Cohen okazał się być godnym następcą byłego podsekretarza Levey’ego,” powiedział. „On ma moje zaufanie.”

Kirk wezwał administrację Obamy do współpracy z krajami europejskimi, aby dociskać Centralny Bank Iranu aż do jego „upadku”.

Tłumaczenie: Ola Gordon
Zdjęcie: Amin Tabrizi
Źródło oryginalne: JTA
Źródło polskie: Stop Syjonizmowi
za wolnemedia.net

JORDANIA: Jordania nie poprze Palestyny

Zaskoczeniem dla wielu może być fakt, że Jordania obok Izraela, USA, czy państw zachodniej Europy zamierza we wrześniu zagłosować w ONZ przeciwko jednostronnej deklaracji niepodległości państwa Palestyńskiego. Choć lewicowa propaganda przedstawia problem Palestyński, jako sztandarowy przykład konfliktu Arabów z Izraelem, to nie jest to do końca tak proste w złożonej strukturze interesów narodowych i etnicznych na Bliskim Wschodzie.

Nieoficjalnie mówiło się o tym od dawna. W 2009 władze w Ammanie zaczęły nawet odbierać obywatelstwo Palestyńczykom zamieszkałym w ich państwie. Oficjalnie, by nie blokować możliwości ich powrotu w przyszłości do Izraela. Nieoficjalnie jednak według źródeł w jordańskim rządzie Amman jest przekonany, że Izrael pracuje nad tym, aby ogłosić Jordanię palestyńskim państwem. Wtedy Palestyńczycy, którzy stanowią 70 procent mieszkańców tego kraju, zamieszkaliby w nim na zawsze. Dziś jordańskie media potwierdziły politykę obawy przed dalszą "palestynizacją" haszymidzkiej monarchii.

Wychodząca w Ammanie gazeta al-Bayan, podała w środę, że Jordania zdecydowała się głosować przeciwko jednostronnej deklaracji niepodległości, którą na forum ONZ planują ogłosić Palestyńczycy we wrześniu. "Najważniejsze jordańskie interesy narodowe będą zagrożone, gdy tak się stanie. Zwłaszcza w zakresie kwestii uchodźców, wody, granic i Jerozolimy" - powiedział wysoki rangą urzednik w jordańskiej gazecie.

Arabowie, głównie Palestyńczycy stanowią obecnie ok. 60-70% mieszkańców państwa rządzonego przez dynastię reprezentującą interesy beduinów a przede wszystkim wywodzącą się bezpośrednio od beduińskiego plemienia z którego pochodził prorok Mahomet. Jako tacy Haszymidzi, uważają się za lepszych od pozostałych Arabów, a zwłaszcza tych pochodzących z zachodu, z Judei i Samarii. Pałac królewski w Ammanie obawia się, że ludność palestyńska wzmocniona powstaniem organizmu państwowego mogłaby w końcu całkowicie zdominować Jordanię i położyć kres panowaniu Haszymidów.
W propagandzie euro-idiotów i tak będzie to przedstawiane jako "efekt działania syjonistycznej agentury", ale może czas wreszcie położyć kres pisaniu dyrdymałów i robienia czytelnikom "wody z mózgów", a zamiast tego uczciwie powiedzieć, że nie tylko Żydzi na Bliskim Wschodzi muszą nie ufać Palestyńczykom, podobnie jak nie tylko Żydzi boją się Iranu. W obu przypadkach syjonistów biją w tym rdzenni Arabowie.

konservat.pl

HOLANDIA: Holandia rezygnuje z "multi-kulti"

Holandia potwierdza, że polityka wielokulturowości nie sprawdziła się. Najbardziej liberalne społeczeństwo na świecie rezygnuje z politycznie poprawnej doktryny. 16 czerwca br. minister spraw wewnętrznych Piet Hein Donner przedstawił w parlamencie nowy projekt ustawy integracyjnej. 

Czytamy w nim m.in.: „Rząd podziela społeczne niezadowolenie z wielokulturowego modelu społeczeństwa i planuje zmianę priorytetu wartości Holendrów. W nowym systemie integracji, wartości społeczeństwa holenderskiego odgrywają główną rolę. Wraz z przyjęciem tych zmian, rząd będzie odchodzić od modelu społeczeństwa wielokulturowego".

Holenderscy politycy zamierzają położyć większy nacisk na integrowanie imigrantów. W projekcie ustawy napisano: „Bardziej obligatoryjna integracja jest konieczna, gdyż w przeciwnym wypadku obywatele stopniowo przestaną czuć się, jak u siebie w domu”. Podkreślono, że rząd nie będzie dostosowywał integracji do różnych grup etnicznych.

Nowa polityka przewiduje obligatoryjną naukę języka niderlandzkiego przez imigrantów i ostrzejsze podejście rządu wobec przybyszy, ignorujących holenderskie wartości oraz prawo.Rząd również wstrzyma specjalne dotacje dla muzułmańskich obywateli, wprowadzi nowe przepisy, które zakazują przymusowych małżeństw, a także nałoży surowsze środki wobec muzułmańskich imigrantów, którzy wskutek niestosownego ubioru, zmniejszają swoje szanse na znalezienie zatrudnienia. Od 1 stycznia 2013 r. muzułmanki w Holandii nie będą mogły nosić burek, czyli chust zakrywających twarz. Nowy projekt ustawy przedstawiony został parlamentarzystom holenderskim dzień przed uniewinnieniem polityka Geerta Wildersa, oskarżonego o zniesławienie Koranu.

za http://www.piotrskarga.pl/ps,7447,2,0,1,I,informacje.html / konservat.pl

Temat przebiegunowania jest już stale obecny w mediach głównego nurtu

 Jeszcze niedawno każdy, kto mówił otwarcie o nadchodzącym przebiegunowaniu Ziemi był wyśmiewany, ale teraz jest coraz więcej dowodów potwierdzających tą teorię. Niepostrzeżenie temat precesji i zamiany biegunów znajduje się coraz częściej w mediach głównego nurtu.

Proces, który obserwujemy można nazwać swoistym oswajaniem opinii publicznej ze zmianami, jakich doświadcza nasza planeta. Tradycyjnie stosowana propaganda potrafi gładko przeskakiwać od pełnego żarcików wyśmiewania zagadnienia do nagłej zmiany retoryki gdzie nie tylko nikt się z przebiegunowania nie śmieje a prezenterzy marszczą czoła w zaniepokojeniu.

Większość populacji na Ziemi nie zauważa takich subtelnych zmian retoryki tak jak nie zauważają, gdy te same media wskazują, kogo słuchać a kogo ignorować, z kogo się śmiać a z czyich ust spijać nawet największy idiotyzm jakby był prawdą objawioną.

Załączone wideo jest zmontowane z kilku oficjalnych przekazów na temat przebiegunowania zachodzącego na naszej planecie. Najbardziej spektakularne informacje zawarte w tym filmie to sytuacja z Grenlandii gdzie Słońce po Zimie wzeszło 3 dni za wcześnie lub problemy portu lotniczego w Tampie gdzie wszystkie urządzenia nawigacyjne musiały być przesterowane, aby uwzględnić wędrujący biegun.

Wiemy, zatem na pewno, że do zjawiska już dochodzi a to, czego nie wiemy to jedynie odpowiedź na pytanie: Jak szybko się to zakończy.

INDIE: Wielka powódź w Indiach spowodowała już 17 ofiar

Powodzie wywołane przez ulewne deszcze w ciągu ostatnich dwóch tygodni zabiły 17 osób, w indyjskim stanie Bengal Zachodni na wschodzie kraju. Klęska, jak piszą dzienniki hinduskie, dotknęła 900 tysięcy osób.

"Woda zmyła ponad 25 000 domów, ponad 900 tysięcy osób jest dotkniętych powodziami" powiedział w Ministra Sytuacji Nadzwyczajnych Javed Khan.

Powódź na obszarze dziewięciu z 19 regionów w kraju dotyczy populacji 90 milionów ludzi.

Rząd stanu Bengal Zachodni, zorganizował dostawy żywności i innej pomocy humanitarnej dla mieszkańców obszarów dotkniętych kataklizmem.

Źródło: http://eco.rian.ru/natural/20110629/394970071.html
http://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/wielka-powodz-w-indiach-spowodowala-juz-17-ofiar

ISLANDIA: Wulkany i mit globalnego ocieplenia

Erupcja wulkanu Eyjafjallajökull w ciągu zaledwie 4 dni spowodowała, że wszelkie starania w celu zmniejszenia emisji CO2 dokonane w ciągu 5 lat poszły na marne. Teraz, ze względu na erupcję Grimsvotna 21 maja 2011, ta syzyfowa praca została skompromitowana ponownie.

Oczywiście o wartościach wulkanicznych emisji dwutlenku węgla, którego to poziom staramy się obniżyć na Ziemi, wszystkie media zgodnie milczą a Al Gore mianowany na papieża nowej religii a raczej nowego biznesu węglowego, pytany o takie rzeczy wprost po prostu głupio się uśmiecha.

Oczywiście, trudno jest sobie uświadomić, że wszystkie wysiłki zmierzające do zmniejszenia emisji dwutlenku węgla spełzły na niczym w ciągu zaledwie 4 dni. Jeden wulkan w niecały tydzień zniweczył wszystkie wysiłki ludzkości, a w każdej chwili na ziemi około 200 aktywnych wulkanów, codziennie wyrzuca z siebie niewyobrażalne ilości CO2.

Nie chcę rozczarować wojowników z globalnym ociepleniem, ale trzeba zaznaczyć, że kiedy w 1991 roku na Filipinach obudził się wulkan Pinatubo do atmosfery dostało się więcej gazów cieplarnianych niż cała ludzkość wyprodukowała w całej historii jej istnienia.

Kolejnym przykładem szkodliwości i bezcelowości Protokołu z Kioto są pożary lasów, na przykład teraz trwają w zachodniej części Stanów Zjednoczonych, w Australii i na rubieżach Rosji, i tylko one same będą w stanie zniwelować wszystkie nasze wysiłki w celu zmniejszenia emisji CO2 na najbliższe kilka lat. A duże pożary lasów występują na świecie każdego roku.

Nasz rząd próbuje nałożyć na nas podatek od emisji dwutlenku węgla na podstawie fałszywych danych jakoby zmiany klimatyczne były wywołane wyłącznie przez człowieka.

Dlaczego ONZowski IPCC przestał używać zwrotu "globalne ocieplenie" i zmienił go na "zmiany klimatu"? Dlatego, że planeta przez ostatnie sto lat ochłodziła się o 0,7 stopnia, ale dla tych klaunów to za mało i brną usiłując opodatkować całą ludzkość.

Należy pamiętać, że nadal, mimo odroczenia, mogą zostać na nas nałożone kontyngenty na emisje CO2, co w przypadku gospodarek opartych na spalaniu paliw kopalnych będzie destrukcyjne dla naszych portfeli. W mediach jakby nie dostrzegano tej problematyki, jest usłużnie przemilczana. Okradanie nas z naszych pieniędzy w imię walki z wyimaginowanym problemem na pewno nie spowoduje zauważalnych zmian biologicznych i na pewno nie zatrzyma nowych emisji gazów z odkrywanych nadal naziemnych i podwodnych wulkanów.

USA: Ewakuacja ludności w promieniu 10 mil od elektrowni atomowej Ft Cahoun

 Ja podaje Alexander Higgins na swoim blogu, sytuacja wokół elektrowni w Nebrasce staje się na tyle niebezpieczna, że podjęto decyzję o ewakuacji ludności w promieniu 10 mil. 10 mil to norma przyjęta w USA. Wokół Fukushimy strefa ewakuacji wynosiła 12 mil, rozszerzono ją później do 25 mil.Ciekawe jest to, że w mediach jest niemal całkowita blokada informacji na temat zagrożenia ze strony elektrowni atomowej w Fort Cahoun. Wiadomości Eyewitness News ABC uspokajają mieszkańców, że nie ma żadnego zagrożenia. Szef Nuclear Regulatory Commission, Gregory Jaczko (Polak?) potwierdził jednak istnienie 10 milowej strefy wokół elektrowni (co jest normą w USA), gdzie istnieje największe zagrożenie w przypadku wycieku promieniotwórczego. Na zdjęciach z helikoptera widać jak poważna jest sytuacja – cały teren jest zalany.

W komentarzach na forach dyskusyjnych uważa się, że do ewakuacji jako pretekst wykorzysta się tę powódź. W ten sposób uniknie się paniki. Wokół elektrowni jest 15 tys mil kwadratowych upraw kukurydzy, która w przypadku wycieku stanie się radioaktywna.

Należy tu dodać, że elektrownia w Ft Cahoun jest o wiele większa od Fukushimy – jej reaktor jest olbrzymi. Również potężne są zapasy paliwa nuklearnego – tak więc każda awaria jest niesłychanie groźna.

Źródło: http://blog.alexanderhiggins.com/2011/06/28/fort-calhoun-nuclear-plant-underwater-references-10-mile-radius-evacuation-order-scrubbed-internet-news-sites-32161/

sobota, 25 czerwca 2011

SENEGAL: Protesty zmusiły prezydenta Senegalu do ustępstw

 Ponad tysiąc osób zostało rannych podczas antyprezydenckiej demonstracji w stolicy Senegalu – Dakarze. Podobne demonstracje miały miejsce również w innych miastach kraju. Protestowano przeciwko zmianom w prawie wyborczym mającym ułatwić obecnemu prezydentowi wybór na trzecią kadencję a także zapewnić sukcesję władzy jego synowi. Liczący 85 lat prezydent Abdoulaye Wade doszedł do władzy w 2000 r., wygrywając w drugiej turze wybory prezydenckie. Ponownie został wybrany w 2007 r., uzyskując w pierwszej turze 55,9 proc. głosów. Opozycja nie uznała wyniku wyborów oraz zbojkotowała wybory parlamentarne.

Kolejne wybory mają się odbyć w lutym przyszłego roku. Zgodne z przyjętymi w 2001 r. zmianami w konstytucji, prezydent może pełnić urząd jedynie przez dwie kadencje. Stronnicy obecnego prezydenta argumentują jednak, że w tym przypadku nie liczy się pierwsza kadencja, gdyż miała ona miejsce wówczas, gdy obowiązywała poprzednia konstytucja. Odmiennego zdania jest opozycja. Liderzy kampanii pod hasłem „Nie ruszajcie mojej konstytucji!”, która była inicjatorem protestów, uważają, że wybór Wadego na kolejną kadencję „byłby nielegalny, pozbawiony legitymacji, nie uprawomocniony oraz niebezpieczny dla stabilizacji w Senegalu i całym regionie”.

Z ostrą krytyką spotkały się również projekty ograniczenia progu pozwalającego na wybór w pierwszej turze z obecnych 50 do 25 procent. Zmiana ta miałaby ułatwić obecnemu prezydentowi ponowny wybór. Krytykowany jest również pomysł utworzenia stanowiska wiceprezydenta. Uważa się, że stanowisko to obejmie syn prezydenta, 42-letni Karim Wade po to, aby mógł przejąć rządy po swoim wiekowym ojcu. Od dwóch lat pełni on funkcję ministra ds. współpracy międzynarodowej, rozwoju regionalnego, transportu lotniczego i infrastruktury. Jak poinformował minister sprawiedliwości Cheikh Tidiane Sy, prezydent zdecydował o wycofaniu projektu zmian w konstytucji. Oficjalnie uczynił to na prośbę przywódców religijnych i parlamentarzystów. Opozycja uważa jednak, że prezydent podjął decyzję na skutek masowych protestów. Wygraliśmy bitwę, co jednak nie oznacza końca naszej walki o przywrócenie prawa i porządku – stwierdza oświadczenie przywódców ruchu przeciwnego zmianom w konstytucji. Udział w przyszłorocznych wyborach prezydenckich zapowiedziała już Dyrektorka Instytutu Studiów, Pokoju i Praw Człowieka Uniwersytetu w Dakarze, Amsatou Sow Sidibe oraz były minister spraw zagranicznych i zastępca sekretarza generalnego ONZ Ibrahim Fall.

Opracowanie: Bolesław K. Jaszczuk
Zdjęcie: World Economic Forum
Źródło: Lewica

USA: Zagrożona elektrownia w Fort Calhoun

 Bezpieczeństwo zużytych prętów w elektrowni atomowej w Fort Calhoun w stanie Nebraska spędza sen z powiek nie tylko zarządu elektrowni, ale także milionów ludzi we wschodniej części USA. Elektrownia jest otoczona wciąż przybierającą wodą z rzeki Missouri i sytuacja staje się z każdym dniem coraz bardziej groźna. Jeśli elektrownia nie wytrzyma naporu wody, prawdopodobny staje się scenariusz podobny do tego co wydarzyło się w japońskiej Fukushimie.


Realność tego zagrożenia potwierdził pożar, który nieoczekiwanie wybuchł w rozdzielni elektrowni i na krótką chwilę wyłączył chłodzenie zużytych prętów paliwowych. Pożar szybko opanowano i chłodzenie prętów natychmiast wznowiono. Jeśli by się to nie udało, rozgrzewające się pręty stanęłyby w płomieniach, emitując do atmosfery olbrzymie ilości promieniowania radioaktywnego. Byłaby to katastrofa o trudnych do przewidzenia konsekwencjach.

Sytuacja elektrowni w Fort Calhoun, która leży na przedmieściach Omaha jest skrzętnie omijana w mediach i większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z wielkości zagrożenia. Elektrownia ogłosiła stan alarmu nr 4, który oznacza potencjalne zagrożenie bezpieczeństwa. System alarmowy w USA jest nieco inny niż w reszcie świata i zaczyna się od czwórki. Na świecie stosuje się skalę od 1 do 7. Fukushima w tej skali ma nr 8.

Mimo, że sytuacja w amerykańskiej elektrowni atomowej jest utrzymywana w tajemnicy wiadomo jest, że nie jest ona właściwie przygotowana do przetrwania tak wielkiej powodzi bo ściany przeciwpowodziowe okazały się zbyt niskie. Obecnie w miejscach szczególnie zagrożonych układa się ściany z worków z piaskiem. Na teren elektrowni prowadzą kanały w których znajdują się rury z halonem potrzebnym w przypadku pożaru. Okazało się jednak, że kanały te są nieszczelne i woda z powodzi dostaje się na teren elektrowni. Kanały w chwili obecnej tymczasowo uszczelniono.

Na szczęście elektrownia ma podłączone zewnętrzne źródło energii i w przypadku utraty własnych możliwości wytworzenia energii można będzie użyć elektryczności z zewnątrz.

Wokół elektrowni utworzono także 3,5 km strefę zakazu lotów. Jest to związane z kwestiami bezpieczeństwa narodowego. W elektrowni zawiodło wiele systemów bezpieczeństwa, dlatego zdecydowano się nie kusić losu i zakazano przelotów nad Fort Calhoun.

Opracowanie: Chris Miekina
Źródło: Nowa Atlantyda
wolnemedia.net

NIEMCY: Przeciw konferencji ministrów spraw wewnętrznych

W dniu 22 czerwca, we Frankfurcie nad Menem odbyła się demonstracja przeciwko Konferencji Ministrów Spraw Wewnętrznych. Manifestacja miała na celu pokazać, że działania ministrów nie tylko nie rozwiązują problemów społecznych, ale je nasilają – przez grodzenie przestrzeni publicznej i politykę wykluczenia. Hasłem demonstracji było: „Przyszliśmy, by sprawić wam kłopoty!”

Pomimo, że demonstracja odbyła się w dzień roboczy, wzięło w niej udział ponad 2 tys. osób. Wzięło w niej udział wiele najróżniejszych organizacji, np. grupa wzajemnej pomocy zorganizowana przez prostytutki. Dni akcji rozpoczęły się pikietą na lotnisku, w której uczestniczyło około 500 osób, a zakończyły pod konferencją ministrów. Demonstranci zatrzymali się pod agencją pracy, w której w maju doszło do tragicznego wydarzenia, gdy zdesperowana pracownica z nożem w ręku domagała się zapłaty zaległego wynagrodzenia. Została tam zastrzelona.

Podczas przemarszu doszło do starć demonstrantów z policją. Przynajmniej 4 osoby zostały aresztowane. Już na początku czerwca, organizatorów przygotowujących akcję dotknęły represje ze strony policji.

Opracowanie: Yak
Na podstawie: de.indymedia.org
 Źródło: Centrum Informacji Anarchistycznej/ wolnemedia.net

BIAŁORUŚ: Z jednej strony sankcje, z drugiej kredyty

Unia Europejska wprowadziła w dniu 20 czerwca kolejne sankcje przeciwko Białorusi. Do listy 188 osób, co do których obowiązuje zakaz wstępu na obszar UE, dodano dalsze nazwiska czterech sędziów i prokuratorów zaangażowanych w procesach przeciwko opozycji. Zadecydowano też o zamrożeniu aktywów trzech przedsiębiorstw białoruskich. Są to: spółka zajmująca się handlem bronią Biełtecheksport, spółka Sport-Pari, której założycielem jest klub sportowy kierowany przez syna prezydenta Dmitrija Łukaszenkę oraz Białoruska Telekomunikacja, będąca głównym sponsorem tego klubu. Nałożono też embargo na wywóz do Białorusi broni oraz innych materiałów, które – jak stwierdza komunikat Unii – „mogłyby być używane do represji wewnętrznych. Ponadto Unia potępiła politycznie motywowane represje wobec sił demokratycznych, niezależnych mediów i reprezentacji obywatelskich”. Jednocześnie przeznaczyła kwotę 17,3 miliona euro na wsparcie represjonowanych osób, organizacji pozarządowych, mediów i studentów.

Wprowadzenie kolejnych antybiałoruskich represji nastąpiło zaledwie w trzy dni po tym, jak prezydent Aleksandr Łukaszenko publicznie zapowiedział możliwość uwolnienia skazanych sądownie więźniów politycznych. W trakcie konferencji prasowej oświadczył, że gotów jest skorzystać z prawa łaski o ile wpłyną do niego takie wnioski. „Przyjdzie taki czas – może jutro, może pojutrze lub jeszcze kiedy indziej, że nie będziemy ich trzymać w tym więzieniu. Zbyt drogo to nas kosztuje i zbyt wielki to dla nich zaszczyt. Nie potrzebni są oni nam w więzieniu i w ogóle nikomu tu nie są potrzebni” – oświadczył Łukaszenko. Większość osób sądzonych za wywoływanie zamieszek otrzymała tzw. kary administracyjne w postaci grzywny lub kilkudniowego aresztu. Obecnie w więzieniu przebywa rywal Łukaszenki w wyborach prezydenckich Andriej Sannikau skazany na 5 lat pozbawienia wolności. Dwaj inni kontrkandydaci Władimir Niakliajeu i Witalij Rymaszeuski dostali kary w zawieszeniu.

Władze Białorusi jak na razie wstrzymują się z komentowaniem ostatnich decyzji Unii. Warto jednak zwrócić uwagę na wypowiedź Aleksandra Łukaszenki podczas wspomnianej tu konferencji prasowej, gdzie sporo uwagi poświęcił stosunkom z Polską. „Powiem otwarcie: Polska pretenduje do tego, aby stać się centralnym punktem całej Europy. I oto przyjeżdża Obama do Polski. Polska to ostoja i poligon Stanów Zjednoczonych” – mówił Łukaszenko, nie mając zapewne na myśli tajnych więzień CIA w Kiejkutach.

wolnemedia.net

POLSKA: Marsz Wyzwolenia Konopi w Olsztynie

OLSZTYN. Ulicami Olsztyna, 24 czerwca przeszedł II Marsz Wyzwolenia Konopi, będący częścią Global Marijuana March – szeregu corocznych, pokojowych manifestacji na rzecz legalizacji konopi indyjskiej.

Uczestnicy domagali się depenalizacji posiadania do 30 gram ziela konopi oraz możliwości uprawy do 3 krzaków tej rośliny na własny użytek. Ponadto amnestii dla skazanych oraz dostępu do medycznej marihuany.

Organizatorem marszu była Inicjatywa Wolne Konopie, współorganizatorami Młodzi Socjaliści i Warmińska Biblioteka Wolnościowa. Pojawili się także przedstawiciele Ruchu Poparcia Palikota.

Źródło: wolnemedia.net

piątek, 24 czerwca 2011

INDIE: Gwałtowne starcia mieszkańców z policją

W środę 22 czerwca w północno-wschodnim mieście Gauhati znajdującym się w prowincji Assam w Indiach, doszło do gwałtownych starć pomiędzy mieszkańcami zajmującymi nielegalnie wybudowane osiedla bambusowych chatek na wzgórzach otaczających miasto, a policją. Policja na rozkaz lokalnych władz wkroczyła na osiedla z zamiarem eksmitowania mieszkańców z zajmowanych przez nich terenów. Od 10 dni w sposób pokojowy mieszkańcy skutecznie blokowali wysiedlenia. Tereny osiedla należące do państwa, od lat zajmowane są przez ubogie rodziny, które samodzielnie wybudowały mieszkania i prowizoryczną infrastrukturę. Mieszkańcy bezskutecznie starali się o doprowadzenie wody i kanalizacji do osiedli. Władze utrzymują, że osiedla psują krajobraz miasta i przyczyniają się do lawin błotnych zagrażających mieszkańcom Gauhati.

Około 10 000 osób postanowiło stawić opór i nie dopuścić do ich wyburzenia. Do protestujących przyłączyli się członkowie organizacji Krishak Mukti Sangram Samiti (KMSS) – skupiającej rolników walczących z wielkimi latyfundiami i korporacjami. KMSS zasłynęli w listopadzie ubiegłego roku masowym sprzeciwem przeciwko budowie Wielkiej Tamy.

W środę całe rodziny wyszły na ulicę i zaczęły blokować drogi dojazdowe do osiedli. Tłum ruszył w stronę siedziby lokalnego rządu. Policja zaczęła strzelać do demonstrantów gumowymi kulami i pojemnikami z gazem. Protestujący odpowiedzieli kamieniami i zaczęli stawiać barykady. Cały dzień i całą noc trwały zaciekłe walki pomiędzy protestującymi a policją, która zaczęła strzelać ostrą amunicją.

Od policyjnych kul zginęły trzy osoby w tym 9-letni chłopiec, a rannych zostało ponad 100 osób, w tym około 20 policjantów. W wyniku starć ranny został również szef lokalnej policji Deepak Choudhury. Protestujący rozeszli się dopiero, kiedy rząd nakazał wstrzymanie wysiedleń i zapowiedział wspólne rozmowy z przedstawicielami mieszkańców na przyszły tydzień.

Opracowanie: robotnik miesiąca
 Źródło: Centrum Informacji Anarchistycznej/  wolnemedia.net

CHINY: Strajk 4000 pracowników fabryki torebek

Ponad 4 tysiące pracowników fabryki damskich torebek w prowincji Guangdong na południu Chin przystąpiło w poniedziałek do strajku, domagając się lepszych warunków pracy i podwyżki wynagrodzeń.

Według prasy robotnicy zarabiają 1100 juanów (118 euro) miesięcznie za 8 godzin pracy dziennie. Robotnicy protestowali przeciwko „bardzo ciężkim warunkom pracy”. Skarżyli się, że muszą pracować 12 godzin dziennie, a przerwa na pójście do toalety przysługuje im tylko co 4 godziny. Wodę wolno im pić tylko podczas przerwy.

Na zewnątrz zakładów rozmieszczono znaczne siły policji. Robotnicy twierdzą, że funkcjonariusze sił bezpieczeństwa pobili co najmniej jedną kobietę i jednego mężczyznę. Jeden z robotników powiedział agencji AFP, że w czwartek wznowiono produkcję.

Pracownicy zakładów Simone w Meishan produkują torebki dla znanych marek, takich jak DKNY, Burberry, Kate Spade czy Coach. Jest to firma z kapitałem południowokoreańskim.

Opracowanie: Alan
 Źródło: Centrum Informacji Anarchistycznej/ Wolnemedia